Hala Gąsienicowa, leżąca w Dolinie Gąsienicowej na południowym skłonie Kopy Magury, jest jednym z najbardziej malowniczych miejsc w polskich Tatrach. Z niej rozciąga się monumentalny widok na grań Świnicy i szlak Orlej Perci. Jej położenie sprawia zaś, że dla turystów może być doskonałym miejscem odpoczynku po blisko 1,5 godzinnej wspinaczce z zakopiańskich Kuźnic. Dla bardziej odważnych stanowi doskonałą bazę wypadową, z której można ruszyć na podbój szczytów położonych pomiędzy Przełęczą Krzyżne, a Kasprowym Wierchem. Znawcy Tatr doskonale wiedzą, że są to często szlaki niełatwe, wymagające odpowiedniej kondycji i umiejętności.
Zanim jednak nastała moda na Tatry, a członkowie elity zaczęli uznawać miłość do wspinaczek za jeden z elementów swojego etosu, Hala Gąsienicowa tętniła pasterskim życiem. Wtedy nazywano ją jeszcze Halą Stawy lub Halą przy Stawach, całą zaś Dolinę, Doliną Siedmiu Stawów. Teren ten należał do góralskiego rodu Gąsieniców, od których wziął swoją dzisiejszą nazwę. Na przełomie XVII i XVIII wieku przeszła w ręce Szaflarskich. Pod koniec XVIII stulecia wróciła jednak do pierwotnych właścicieli. Liczne zabudowania na tym obszarze świadczą o wadze hali dla ówczesnej gospodarki. Przez długi czas była głównie miejscem wypasu bydła i owiec. Jeszcze w wydanym w 1925 roku, pod redakcją Chmielowskiego i Świerza, przewodniku po Tatrach, znajdziemy informację, że na spotkać tam można pasące się krowy i owieczki.
Szałasy i ziemianki - jakie stały w tym miejscu - nie były jednak użytkowane wyłącznie przez pasterzy. Można domniemywać, że korzystali z nich także górnicy ze znajdującej się na Kopie Magury kopalni hematytu - rudy żelaza przydatnej w jubilerstwie czy wyrobie galanterii artystycznej. Jeszcze w XIX wieku z magurskich sztolni wywozić miano setki ton tego minerału, a tutejsi górnicy pracowali nad jego wydobyciem od niedzieli do piątku, często przez cały dzień. Hala Gąsienicowa była więc dla nich miejscem wytchnienia. Z górniczą przeszłością tych terenów wiążę się także legenda o Grzeli Królu - przywódcy powstania górników magurskich, którzy sprzeciwili się nakazowi pracy w niedziele. Nie był to zresztą jedyny zbójnik, który miał się pojawiać na hali. Według baśni tatrzańskich bandy opryszków chętnie biesiadowały z tutejszymi pasterzami, a Gąsienicowa stała się nawet miejscem ich tradycyjnych zbiórek. Miejsce to pełne było życia, zwłaszcza od maja do końca września, kiedy trwał wypas bydła i owiec.
Nie można się więc dziwić, że kiedy wybuchła moda na poznawanie Tatr, Hala Gąsienicowa stała się jednym z głównych punktów turystycznych eskapad. Zadecydowała o tym zarówno bliskość ważniejszych szlaków, jak i obecność zabudowań, które mogły służyć jako miejsce noclegu lub schronienia przez deszczem. W roku 1890, Polskie Towarzystwo Tatrzańskie - stowarzyszenie, którego celem była popularyzacja turystyki w tej części Karpat - wykupiło część hali wraz z dwoma szałasami. W jednym z nich urządzono prowizoryczne schronisko. Nieopodal - nad brzegiem Czarnego Stawu Gąsienicowego - własną, prywatną noclegownię prowadził zaś Józef Sieczka.
Liczba turystów jednak rosła i wspomniane schroniska przestały być wystarczające. Właśnie z tego powodu na początku XX wieku, Towarzystwo Tatrzańskie zaczęło podejmować starania, aby w Hali Gąsienicowej powstało nowoczesne schronisko, które mogłoby być miejscem odpoczynku dla wędrujących po górach.
Szczególną rolę w popularyzacji tej idei odegrał szef Oddziału Warszawskiego PTT Stanisław Osiecki – późniejszy poseł na Sejm RP, wicemarszałek izby niższej parlamentu, senator i minister w rządach Witosa i Skrzyńskiego – oraz jego zastępca inż. Stefan Makarczyk - właściciel firmy kanalizacyjnej w Warszawie. W 1913 roku zarząd Towarzystwa zaproponował, aby budynek w stylu „polskiego dworku” postawić przy brzegu Czarnego Stawu Gąsienicowego.
Nie był to zresztą jedyny pomysł zagospodarowania okolic tego górskiego jeziora. W 1909 roku wystąpiono z myślą, aby na przybrzeżnej wysepce zbudować mauzoleum Juliusza Słowackiego. Wiązało się to z brakiem zgody ówczesnego biskupa krakowskiego Jana Puzyny na pochówek poety na Wawelu. Sądzono więc, że Tatry będą wspaniałym miejscem na wieczny spoczynek doczesnych szczątków mistrza słowa. Tym planom sprzeciwili się jednak obrońcy tatrzańskiej przyrody. Podobny los spotkał pierwsze projekty schroniska.
W 1914 roku Sekcja Ochrony Tatr Towarzystwa Tatrzańskiego zasugerowała, że powinno ono powstać nieco dalej na północ, na terenie właściwej Hali Gąsienicowej. Twierdzono, że zabudowanie brzegów Czarnego Stawu Gąsienicowego może zagrozić tutejszej faunie i florze. Obawiano się też, że masowo przybywający turyści zanieczyszczą staw. Zakwestionowano również wygląd schroniska, twierdząc, że jego architektura bardziej powinna odpowiadać wzorcom tatrzańskim i pasować do otoczenia łącząc drewno z nieociosanymi granitowymi głazami. Przed I wojną światową powstały więc projekty, w których schronisko usytuowane było w centralnej części Hali Gąsienicowej, w najbliższym sąsiedztwie stojących tutaj szop i domków pasterskich.
Plany budowy schroniska przerwała wojna. Do pomysłu wrócono po 1918 roku. Budowa zyskała zupełnie nowy wymiar. Traktowano ją jako element nowoczesnego patriotyzmu i – jak pisał Tygodnik Ilustrowany – „manifestację przywiązania szerokich sfer do Tatr”. W 1919 roku podjęto decyzję o przesunięciu miejsca budowy do położonej w północnej części hali, Doliny Suchej Wody Gąsienicowej, będącej nieformalną granicą pomiędzy Tatrami Zachodnimi i Wysokimi.
Sporządzenie projektu zlecono Zdzisławowi Kalinowskiemu i Karolowi Sicińskiemu. Drugi z architektów nadzorował później m.in. odbudowę Kazimierza Dolnego. W ostatecznym projekcie widać było zresztą wpływ dawnej architektury, którą możemy dziś podziwiać w tym nadwiślańskim miasteczku.
Budowa finansowana miała być z datków miłośników Tatr, sprzedaży „cegiełek” oraz dochodów ze starego, prowizorycznego schroniska stojącego na Hali Gąsienicowej. Kupujący „cegiełki” mieli uzyskiwać szereg przywilejów. Najbardziej hojni mieli np. otrzymać dożywotnie prawo do bezpłatnych noclegów. Aby obniżyć koszty budowy, inicjatorzy starali się, aby część prac wykonana była z wykorzystaniem służb państwowych. Dzięki kontaktom w środowiskach wojskowych i szczególnej przychylności gen. Sikorskiego, do prac wykorzystano dwa pułki strzelców podhalańskich oraz specjalistyczne pułki saperskie z Krakowa. Zadaniem saperów była budowa drogi dojazdowej do placu budowy oraz kolejki górskiej, którą dowozić miano kamień zbierany u zbocza Małego Kościelca. Współpraca z wojskiem miała też przykryć niezbyt wysokie dochody uzyskiwane ze zbiórki. Pracę nad schroniskiem rozpoczęto 24 lipca 1921 roku.
Budowę „Murowańca” zakończono w 1925 roku, choć budynek zadaszono już w roku 1923. Uroczyste otwarcie miało miejsce 12 lipca. Zaproszeni zostali m.in. prezydent Stanisław Wojciechowski, Mariusz Zaruski oraz wielu dygnitarzy państwowych i lokalnych. Na samą inaugurację przybyło ponad 1000 osób. Niestety z powodu ulewnego deszczu uroczystości trwały krótko i w gruncie rzeczy ograniczyły się do kilku oficjalnych przemówień i poświęcenia budynku, którego dokonał ks. Walenty Gadowski - ten sam, który wyznaczył szlak Orlej Perci.
Budynek był niezwykle efektowny, genialnie wpisujący się w okoliczną przyrodę. Jego kształt, nawiązujący zarówno do architektury góralskiej, jak i elementów polskiego stylu dworskiego, wyznaczył standardy budowy podobnych obiektów. Ciekawostką jest ozdoba poręczy schodów. Jest nią znak „krzyżyka niespodzianego”, którego kształt jest identyczny z symbolem swastyki. W kulturze góralskiej umieszczano go w różnych zakamarkach domu, ponieważ – jak wierzono – chronić miał przez demonami. Pomimo współczesnych, negatywnych skojarzeń, w trakcie kolejnych remontów na terenie schroniska, postanowiono znaki te pozostawić, uznając, że ich zakorzenienie w lokalnej kulturze i kontekst pozwala na ich zachowanie.
Zaprojektowany budynek miał zapewniać nocleg dla 120 osób. Znajdować się w nim miała także obszerna sala restauracyjna, oraz kuchnia mogąca wydać 250 posiłków dziennie. Jak się później okazało szacunki te okazały się niewystarczające. Ilość osób, które chciały skorzystać z usług schroniska przerosła najśmielsze oczekiwania. W latach 30-tych miało tu nocować ponad 8000 turystów przez co rychło zaczęto zastanawiać się nad jego rozbudową. Niestety zarówno opór miejscowych górali jak i późniejszy wybuch wojny zatrzymał te ambitne plany.
Wrócono do nich dopiero po wojnie realizując w kilku etapach. Pierwszy rozpoczął się w latach 50. Kolejny wymuszony został pożarem jaki wybuchł w schronisku w 1963 roku. Ostatnie poważne remonty przeprowadzano w latach 80. W ich wyniku schronisko, choć zachowało pierwotną formę, to częściowo zmieniło kształt. Nadal jednak spełnia swoje funkcje, będąc nie tylko miejscem schronienia, ale także masowych wycieczek miłośników polskich gór.